Tango w pałacu
Posted by eros on sobota lis 5, 2005 Under Opowiadania ErotyczneTo opowiadanie będzie zdecydowanie inne, niż te, które do tej pory
napisałam. Ale to jest właśnie dowód na to, że “Kobieta Zmienną Jest”.
W jeden z czerwcowych weekendów spędziłam w “Pałacu”. Było to
wspomnienie pobytu z przed roku, była to klasyczna “pościelówa”, bez
specjalnych atrakcji, ale za to pobyt rok wcześniej był na pewno
specjalny, a jaki, za chwilę. Ale również było to wspomnienie
następnego pobytu w tym samym miejscu opisanym przeze mnie jako “Nauka
tańca”.
Zacznę w ten sposób. Inne walory seksu poznałam będąc już dojrzałą
kobietą. Nie oznacza to, że wcześniej nie miałam kontaktów damsko -
męskich. Jak zdecydowana większość z nas cnotę straciłam w średniej
szkole, miałam kilku chłopaków na studiach i zupełnie udany seks z moim
mężem, dopóki nie wyjechał. Po jego wyjeździe zajęłam się dodatkową
nauką i pracą, co teraz procentuje.
Przełom nastąpił w 1990 roku, o czym piszę w opowiadaniu “Lekcja
seksu”. Rzeczywiście, podczas tych lekcji poznałam smak seksu i być
może chcąc sobie wziąć odwet za lata osiemdziesiąte poszłam w seks z
kilkoma partnerami, zaczynając od trójkąta z dwoma zaprzyjaźnionymi
mężczyznami, co opisałam w opowiadaniu “Pierwszy trójkąt”. Te spotkania
z kilkoma partnerami były kontynuowane, chociażby opowiadania
“Masażyści”, czy podczas swoich spotkań w Hamburgu. Myślę, że w
najbliższym czasie puszczę serię “Hamburg”, aczkolwiek nie wiem, czy
odważę się opisać wszystkie spotkania, bo tam czasami, zupełnie
świadomie, idę na bardzo ostry seks. Ale to są, można powiedzieć,
wybryki, bo tak, jak zdecydowana większość kobiet w moim wieku, tęsknię
za “pościelówą”.
Klasyczne łóżko, miły partner i rano kawa podana na “Dzień Dobry”,
albo łóżko po jakimś wspaniałym wieczorze. I takie właśnie zdarzenie
miało miejsce również w czerwcu ubiegłego roku. W jednym z tygodni
czerwca, w czwartek i piątek odbywało się w jednym z wojewódzkich miast
spotkanie dotyczące promocji branży w krajach Unii Europejskiej.
Organizator przewidział wspólną kolację poza terenem miasta, w bardzo
ładnym “Pałacu”. O godzinie 19-tej podjechały autokary i pojechaliśmy
na umówione miejsce. Okazało się, że jest to Pałac wybudowany na
przełomie XIX i XX wieku, wspaniale odrestaurowany w latach 1994- 1998,
przy czym miejscem naszej kolacji nie był sam Pałac, ale taras za
pałacem zadaszony specjalnym namiotem – patrz załączone zdjęcie.
Zasiedliśmy do kolacji, ale mnie fascynował zarówno sam Pałac, jak i
jego wnętrze. Więc poszłam do recepcji i spytałam, czy można by było,
chociaż pobieżnie zobaczyć wnętrza tego Pałacu. Okazało się, że można i
personel oprowadził mnie po jego wnętrzach, które są naprawdę
wspaniałe. Jeżdżąc po świecie widziałam wiele obiektów pałacowych, ten
naprawdę jest wspaniały. Z pomieszczeń, na które w szczególny sposób
zwróciłam uwagę, to były sypialnie. Jedna z nich na załączonym zdjęciu.
Wróciłam na salę, gdzie trwała konsumpcja, grała muzyczka i widać było
na parkiecie kilka tańczących par. Usiadłam prze długim stole, od
którego odeszłam, ale przy którym dosiadło się jeszcze kilka osób,
siedząc naprzeciwko siebie.
W pewnym momencie z głośników popłynęła melodia sławnego tanga Budki
Suflera i jednocześnie w tej samej chwili, siedzący o cztery osoby w
prawo ode mnie po przeciwległej stronie stołu Janusz dał mi znać, że
prosi mnie do tańca. Ja skinęłam głową i po chwili był przy mnie. Mogę
powiedzieć, że do tej pory to myśmy się prawie nie znali, owszem
widzieliśmy się kilkakrotnie na różnych spotkaniach, ale jakoś do tej
pory nie zawarliśmy bliższej znajomości.
Janusz jest mężczyzną starszym ode mnie, prawie o głowę wyższy, ale
bardzo dobrze zbudowany, przystojny i bez brzucha. Wyszliśmy na
parkiet, chwycił mnie w pół i zaczął się taniec. Ja, jak to kiedyś ktoś
powiedział, mam duże poczucie rytmu, z tego względu bardzo zawsze
lubiłam tańczyć i sprawiało mi to przyjemność. Przekonałam się, że
Janusz również jest bardzo dobrym tancerzem, świetnie się wyczuwamy i
świetnie prowadził.
I zaczęło się wirowanie po parkiecie. Oczywiście, na parkiecie były
jeszcze inne pary, ale myśmy sobie znajdowali takie wolne miejsca,
gdzie można było poszaleć. Akurat to Tango jest na tyle rytmiczne, że
można było zaprezentować pięknie figury tego tańca, łącznie z
przechyłami do tyłu. Ja mam dosyć długie włosy, noszone luźno, więc one
jeszcze bardziej potęgowały efekt wirowania. Prowadzący tego wieczoru
muzykę widocznie coś wyczuł, bo następny był walc. I znowu można
powiedzieć parkiet był nasz. Zorientowaliśmy się, że taniec sprawia nam
niesamowitą radość i już do końca kolacji praktycznie nie schodziliśmy
z parkietu. Przyszła godzina 23 i trzeba było wracać do hotelu.
Wracając autobusem, Janusz zapraszając do swojego pokoju, wyraził
chęć podziękowania mi za wieczór. Ponieważ nie mam zwyczaju chodzić do
innych pokoi, poprosiłam, aby Janusz przyszedł do mnie, nie koniecznie
w garniturze. Okazało się, że mieszkamy na różnych piętrach, więc
chwilę to trwało, zanim Janusz wrócił, ja w tym czasie zdjęłam z siebie
wszystko i weszłam pod prysznic, licząc, że zdążę się przed jego
przyjściem umyć.
Niestety, Janusz okazał się być szybkim i wszedł do pokoju, gdy
jeszcze byłam w łazience, pod prysznicem. Nie znajdując mnie w pokoju
zajrzał do łazienki, ja spojrzałam na niego, po czym spokojnie
powiedziałam – zamknij drzwi wejściowe i chodź umyj mi plecy. Ruchy
Janusza w tym momencie były błyskawiczne i za chwilę już poczułam jego
ręce na swoich plecach. Przesuwał je bardzo powoli, aż doszedł do
poziomu bioder, po czym przesunął je do przodu i idąc od brzucha
doszedł do Piersi, a one czując jego dotyk można powiedzieć, stanęły na
baczność. Nie uszło to jego uwadze, ale ponownie zsunął je na dół,
zaglądając do Cipki. Nie był w stanie wyczuć, że już jest cała mokra,
bo staliśmy w strugach wody.
Ja mocno przyciskając go do siebie wyczułam, jak pięknie naprężyła
się jego pałka. Nie przeciągając dalej sytuacji stwierdziłam – trzeba
się wytrzeć, jednocześnie wyłączając dopływ wody. Janusz wyszedł
pierwszy, podał mi ręcznik i wycierając mocno przytulał się do mnie, ja
wytarłam jego i szybko znaleźliśmy się w łóżku. Przytuliliśmy się, usta
przykleiły się do siebie a języczki buszowały, chcąc jak najwięcej
powiedzieć. Po chwili ręka Janusza zaczęła opuszczać się wzdłuż biodra,
wsuwając się za moment między nogi.
Nie broniłam mu dostępu i je rozsunęłam, a on, wyjątkowo delikatne
zaczął przesuwać swoją dłoń po Cipce. Długo pieścił samo gniazdko,
podciągnął palec i z bardzo dużym wyczuciem zaczął dotykać Łechtaczkę.
Ja już w tym momencie cała gotowałam się, aż przyszedł moment, kiedy
wyprężyłam się na plecach, dając mu znać, że chcę go w sobie. Mocno
rozsunęłam na boki nogi a on, nie spiesząc się, jakby delektując się,
systematycznie we mnie wchodził.
Wzrostu to może on jest średniego, ale to co ja miałam teraz w sobie
na pewno nie było “średniego wzrostu”. czułam go doskonale, każde jego
pchnięcie, to jakby niesamowite uderzenie, a on nadal, nie spiesząc
się, precyzyjnie i coraz mocniej wbijał się we mnie. Aż przyszedł ten
jeden, jedyny moment, kiedy ja już odpływałam, poczułam, że pęcznieje w
swoim końcowym akcie, strzelił i oboje osiągnęliśmy odlotowy orgazm.
Przez dłuższą chwilę leżeliśmy na sobie, ale w którymś momencie trzeba
było wstać i umyć się.
Znowu zrobiliśmy to razem i po chwili, gdy ja już byłam w pościeli,
Janusz nalał do przyniesionych z sobą kieliszków po koniaku. Wypiliśmy
toast za wspólne spotkanie i wspólne tańce. Tuląc się dalej do siebie i
dalej sącząc z kieliszków Janusz zapytał mnie, czy nie miała bym ochoty
na powtórkę z tańcami. Spojrzałam, a on spokojnie wyjaśnił, że możemy
przecież po zakończonej konferencji przejechać tam, gdzie byliśmy i
zrobić sobie wieczór tańca. Słysząc to, można powiedzieć, rzuciłam się
mu w ramiona, wyrażając tym swoją akceptację, ale on mnie z tych ramion
już nie wypuścił. Ponownie usta nasze zwarły się w bardzo mocnym
pocałunku, języki szalały, a ręce jego zaczęły najpierw pieścić Piersi,
aż zsunęły się w dół, sięgając Cipki. I znowu przyszedł ten moment,
kiedy z otwartością ramion pozwoliłam mu wejść we mnie, a on zrobił to
nie tylko z chęcią, ale z bardzo dużą elegancją, najpierw składając na
Cipce swój pocałunek. Oboje pobudzeni następnym spotkaniem szybko
osiągnęliśmy stan odlotu, po którym, dopijając z kieliszków koniak,
pożegnaliśmy się do następnego dnia.
Rano obudziłam się wyspana, ale również niezmiernie podniecona,
poszłam na śniadanie, Janusz już siedział przy stoliku, ja również
nałożyłam sobie na talerzyk, okazało się, że po tej nocy jestem
niezwykle głodna. Piątkowa część spotkania zaczynała się o 9-tej, o
11-tej była przerwa na kawę. Podczas tej przerwy Janusz dyskretnie
podszedł do mnie, informując, że wszystko jest załatwione i po
zakończonym spotkaniu mam jechać do “Pałacu”. Tak też było, spotkanie
skończyło się o 14-tej, nastąpił moment oficjalnego pożegnania, po czym
wszyscy zostali zaproszeni na obiad i w zależności od tego, jak się
komu spieszyło, tak szybko wychodził z sali. mnie się specjalnie nie
spieszyło. Janusz skończył obiad, oficjalnie się pożegnał a ja zostałam
dogadując jeszcze jakieś sprawy.
Po około piętnastu minutach ja też poszłam do pokoju, dopakowałam
rzeczy, zeszłam na parking do samochodu. Za wycieraczkę wsunięta była
kartka z trasą dojazdu. Bardzo się ucieszyłam, bo nie bardzo miałam
pojęcie, gdzie mam jechać. Tym sposobem dojechałam bez większych
problemów, Janusz czekał przy wejściu, widząc mnie wziął moje bagaże i
poszliśmy razem do pokoju. Pokojem okazał się być mini apartament z
przepięknym, olbrzymim łóżkiem, co widać na zdjęciu. Radość moja była
niesamowita. Postawiłam swoje rzeczy i rzuciłam się Januszowi w objęcia.
Usta nasze zwarły się w namiętnym pocałunku, w trakcie którego
zaczęło z nas spadać ubranie, przy czym ja zdejmowałam ubranie z niego,
on ze mnie, okazało się, że skończyliśmy jednocześnie. teraz był tylko
moment zdjęcia narzuty na łóżko i już na nim leżeliśmy, oboje pieszcząc
się. Tym razem ja też nie byłam wyczekującą i sięgnęłam po jego
pałeczkę. Czułam, jak rośnie w moich rękach, a gdy już była odpowiednio
sztywna znowu wyprężyłam się na plecach dając mu możliwość swobodnego
wejścia we mnie. Ja byłam bardzo podniecona i chciałam go jak
najszybciej, ale on się mną delektował, wchodził wolniutko,
systematycznie powiększając swój stan posiadana.
Aż osiągnął pełny stan posiadania i kontroli nade mną. Ja już
płynęłam rzeka rozkoszy, a on jeszcze wysuwał i wbijał się we mnie, ja
już jęczę w stanie maksymalnego podniecenia, a on dopiero nabiera
rozpędu. Ale się rozpędził, dogonił mój poziom namiętności i oboje
odpłynęliśmy w ekstazie rozkoszy. Chwila odpoczynku, toaleta i wyjęłam
pozostawioną przez Janusza butelkę koniaku. Nie mieliśmy kieliszków,
ale były szklaneczki do napojów, Janusz rozlał i wznieśliśmy toast za
nasz wieczór. A zapowiadał się wspaniale, bo po wypiciu toastu Janusz
zaczął zwiedzać moje ciało swoimi ustami. Poczułam, jak delikatnie, a
jednocześnie mocno liże brodawki moich Piersi, które zaraz zrobiły się
sztywne, następnie zajrzał w dołeczek Pępkowy, aż zsunął się miedzy
nogi rozchylając językiem płatki i zanurzając go w samej jamce.
Wysączywszy z niej wszystek sok przeniósł się na Łechtaczkę, którą
również postawił na baczność, lekko ja ząbkami podgryzając.
Ja już nie wytrzymywałam, rzucając się po tym łóżku raz na jedną,
raz na drugą stronę, aż w pewnym momencie obróciłam się na brzuch. Taka
sytuacja w ogóle go nie zdeprymowała, ułożył mnie równo, po czym
delikatnie usiadł na mnie okrakiem, zsuwając wzdłuż kręgosłupa swoją
pałeczkę. To wrażenie było niesamowite, toteż, gdy tylko doszedł do
pośladków i lekko się z nich zsunął, natychmiast je uniosłam, dając mu
do zrozumienia, że ma tam wejść. Lekko się odsunął, ja rozsunęłam nogi
a on już swoją pałką badał moje gniazdko, poczym tym razem,
zdecydowanym ruchem wszedł we mnie. Jęknęłam, czując go wspaniale, a on
trzymając moje biodra, systematycznie się we mnie wbijał. Poczułam jak
pęcznieje i nastąpił moment kulminacji, ale jaki. Trzymał lewą rękę na
moim biodrze, a prawą ręką sięgnął po moje włosy chwycił je i może
niezbyt mocno, ale stanowczo odgiął mi głowę do tyłu.
Tym sposobem sama się mocno wyprężyłam dociskając się do jego bioder
i można powiedzieć, tak trzymając mnie za grzywę, dojechaliśmy do
końca, ja przy tym mocno krzycząc w euforii podniecenia. Oboje padliśmy
obok siebie i przez dłuższą chwilę tylko na siebie patrzyliśmy oczami
pełnego szczęścia. Janusz oprzytomniał pierwszy, umył się, nalał do
szklaneczek, po czym podając mi moją mocno pocałował i wygonił do
łazienki, bo mieliśmy zejść na kolację.
Rzeczywiście dłuższą chwilę to trwało, ale doprowadziłam się do
jakiegoś tam ładu, widząc, że Janusz zakłada elegancką koszulę ja też
wyjęłam, można powiedzieć pół wizytową czarną sukienkę, doprowadziłam
swoje włosy do porządku, poprawiłam makijaż i zeszliśmy w to samo
miejsce, gdzie byliśmy poprzedniego dnia. Przy stołach było widać sporo
osób, przeważało młode pokolenie, powitał nas ten sam Pan, który
poprzedniego dnia puszczał płyty, nasze miejsce było zarezerwowane,
zamówiliśmy sobie po drinku i poszliśmy do stołu wybrać sobie coś na
przekąskę.
Zdążyliśmy usiąść, puknąć się szklaneczkami wznosząc toast za nasz
wieczór, po czym z głośników popłynęło to samo TANGO, co wczoraj. W
oczach błysk i już byliśmy na parkiecie. Szanowna młodzież nie zdążyła
się jeszcze zorientować o co chodzi, kiedy my już płynęliśmy po sali.
Nie wiem, czy ich zamurowało, ale przez dłuższą chwilę nikt nie wszedł
na parkiet. Po tangu “Bo do tanga trzeba dwojga” Budki Suflera Pan
puścił tango argentyńskie La Comparsita ( nie wiem, czy to się tak
pisze, nie znam hiszpańskiego ). No to już był sam szał. Parkiet był
tylko nasz a młodzież patrzyła jak się tańczy tango mając partnerkę,
która dolega całym ciałem do partnera.
To było coś wspaniałego tak rozpływać się w tańcu, po tym tangu
przyszły inne melodie i okazało się, że z nimi tez dajemy sobie radę.
Usiedliśmy odpocząć, coś przejedliśmy, mnie bardzo smakowało jajko w
szynce, po czym znowu Pan operujący płytami zrobił nam przyjemność,
puszczając walca. Kto dzisiaj umie płynnie zatańczyć walca, a jeszcze w
lewo, tylko starsze pokolenie. Płynęliśmy po sali a wokół nas stali
młodzi ludzie patrząc, jak my to robimy. Jeden walc przeszedł w drugi -
Nad pięknym modrym Dunajem. Sama klasyka, skończyliśmy, dostając od
uczestników spotkania duże brawa.
Znowu z głośników płynęła muzyka, myśmy cały czas tańczyli. Było już
po północy, gdy przyszedł do nas Pan operujący muzyką, pytając nas, czy
interesuje nas Rock – and – Roll. Nas pytać o takie rzeczy. Przecież to
my jesteśmy pokoleniem wychowanym na tej muzyce. Pan powiedział, że ma
kilka płyt, myśmy popatrzyli po sobie, ale poprosiliśmy Pana, aby
poczekał, pójdziemy się przebrać. Tańczyć Rock – and – Rolla w
wizytowej sukience się nie da.
Poszliśmy do pokoju, ja założyłam obcisłą bluzeczkę bez rękawów i
naprawdę mini spódniczkę, Janusz założył dżinsy i podkoszulkę i tak
zeszliśmy na salę. Nie da się ukryć, zewnętrznie ubyło mam trochę lat.
Po sali poszedł jeden jęk, usiedliśmy przy stoliku, stuknęliśmy się
szklaneczkami, za pomyślność naszego tańca i gdy skończyła się trwająca
melodia Pan puścił klasykę rock – end – rollową. Nie przypuszczałam, że
po tylu latach będę tak fruwać. Przypominały mi się studenckie czasy i
studenckie ubawy.
Wtedy już panował Big – Beat, ale w szanujących się klubach jeszcze
tańczono Rock – end – rolla. Tak, ale to było wiele lat temu, a tutaj
wspaniale prowadzący Janusz i wirująca sala. Młodzież stanęła jak
wryta, kiedy wyszedł nam pierwszy przerzut przez plecy, za następne
dostaliśmy gromkie brawa. Nie wiem, jak długo to trwało, ale zmieniło
się kilka melodii, zanim zeszliśmy z parkietu. Siedzieliśmy przy
stoliku cali szczęśliwi, nie wiem, czy ktoś jest dzisiaj w stanie
zrozumieć, co znaczy być upojonym tańcem.
Niestety, to nie był koniec naszych tańców. W pewnym momencie do
naszego stolika podeszło kilka młodych osób, jeden z młodzieńców
trzymał na tacy szampana i wręczając mi tę tacę powiedział, że to dla
nas za pokaz tańca, jaki im zrobiliśmy, ale również prośba, abyśmy
ponownie zatańczyli tango i walca, bo oni chcieli by się nauczyć.
Popatrzyliśmy po sobie i zbaranieliśmy, po czym Janusz powiedział, że
dobrze, ale za chwilę, musimy iść się przebrać. W pokoju Janusz wyjął
białą koszulę, no i garnitur, ja włożyłam na siebie, można powiedzieć,
koktajlowa sukienkę, na cienkich ramiączkach, duży dekolt, z tyły plecy
gołe po linie stanika, mocno dopasowaną, ale z bardzo dużym rozcięciem
z boku. Każdy mój ruch noga powodował, że była ona widoczna aż po same
biodro. Spojrzeliśmy po sobie, było ekstra i tacy zadowoleni z siebie
wkroczyliśmy na parkiet.
Po sali przeszło jedno wielkie “Łoł”, Pan puścił muzykę i zaczęliśmy
tańczyć klasyczne tango z figurami. Przebrzmiała pierwsza melodia,
poprosiliśmy naszych sponsorów próbując im wytłumaczyć, że taniec
klasyczny wymaga określonej oprawy, prezentując nasze stroje. Następnie
zgodnie z ich prośbą pokazaliśmy kilka podstawowych kroków, po czym Pan
ponownie puścił muzykę i zaczęliśmy taniec. Podobnie, następnie
pokazaliśmy podstawowe kroki walca i zaczęła grać muzyka, na przemian
tango i walca. Myśmy wirowali w środku, a wokół nas kilka par młodych
ludzi. I ten nieprzerwany taniec trwał aż do końca, to znaczy do
godziny drugiej, kiedy już kończono pracę.
Ostatnie tango było dla wszystkich, po czym, po dopiciu ostatniej
lampki szampana i otrzymując brawa, odpłynęliśmy do pokoju. Tutaj,
będąc w doskonałych humorach, ale potwornie zmęczeni, zrzuciliśmy z
siebie ubrania i upojeni tym tańcem położyliśmy się spać. Czy doszło
między nami w tym momencie do zbliżenia – NIE, bo ono nie było w tym
momencie potrzebne. Szczęśliwi, przytuliliśmy się do siebie i tacy
zasnęliśmy. Natomiast ranek był już zupełnie inny. Obudziliśmy się
chyba jednocześnie, poprosiliśmy śniadanie do pokoju, sami robiąc w tym
czasie toaletę. Wypiliśmy po kilka łyków kawy, po czym przywarliśmy do
siebie niesamowicie mocno. Usta nasze nie mogły się rozłączyć, języki
mówiły i mówiły i nie mogły się nagadać. Ręce zaczęły szukać miejsc,
które dają tyle satysfakcji.
Chyba ja pierwsza dotknęłam jego pałki, moment później on już
pieścił moją Cipkę, aż przyszedł ten moment, kiedy ja się
wyprostowałam, rozsunęłam nogi na bok a on już był we mnie. I podobnie
jak poprzednim razem, widać było to perfekcyjne opanowanie ruchów, bo
każdy czułam niesamowicie mocno, każdy dawał to narastające
podniecenie, aż do całkowitego obłędnego spełnienia. Jeszcze chwilę na
sobie leżeliśmy, ale przypomnieliśmy sobie, że mamy do zjedzenia
śniadanie. Znowu kilka łyków kawy, zjedliśmy, to co nam dali, bo przed
każdym z nas droga powrotna do domu i jakby kończąc śniadanie,
stuknęliśmy się szklaneczkami z sokiem.
Ten gest spowodował, że ponownie nasze usta zwarły się, nasze ręce
szukały naszych miejsc namiętności, ale tym razem to ja przejęłam
inicjatywę, położyłam go na plecach, po czym sama najpierw swobodnie na
nim usiadłam, a poczuwszy odpowiednio jego pałkę pod moją Cipką
uniosłam się, wsuwając ją sobie do środka. Janusz wyprostował ręce,
pieszcząc moje piersi, po czym chwycił mnie mocno za biodra, powodując,
że czułam go wspaniale. Ale tego było nam mało. Ostrożnie wyprostowałam
nogi, Janusz się uniósł i przywarliśmy do siebie całymi ciałami.
Trzymając mocno moje biodra systematycznie zaczął prężyć swoje, usta
nasze zwarte do bólu, w efekcie czego przyszedł wspaniały efekt
spełnienia. Jeszcze chwila bardzo namiętnego odpoczynku i trzeba było
się zbierać. Zapakowane do samochodu bagaże, ostatnie objęcie, uścisk
ramion i w drogę. Czy ta droga była trudna – nie, bo wracałam do domu
mając w pamięci fantastyczny wieczór i poranek z kawą w łóżku. I to
jest to, co mnie daje wyjątkowe zadowolenie i satysfakcję.
Kończąc to opowiadanie chciała bym zwrócić Waszą uwagę na element
przypadkowości. Już wiele razy w życiu przekonywałam się, że nie jedno
zdarzenie było konsekwencją całkowitego przypadku. Tak samo było i tym
razem, przecież to absolutny przypadek, że usiadłam przy tym stole,
przy którym siedział Janusz, absolutny przypadek, że poprosił mnie do
tańca i absolutny przypadek, że on tak dobrze tańczył. W efekcie
zdarzeń przypadkowych spędziłam wspaniały, niezapomniany wieczór. I w
tym momencie przypomina mi się takie powiedzonko mojej wspaniałej
Babci, która zawsze powiadała “Planowanie czas stracony, los i tak da
to, co ma być”.
© Baśka